Najnowsze wpisy


lis 14 2015 Po trzynastym
Komentarze: 0
Ile zamachów, pospolitych morderstw i codziennych wezwań do mordowania nas „niewiernych” trzeba jeszcze by przebudzić i poderwać naszą uśpioną cywilizację do walki. Do walki prawdziwej a nie jak dzisiaj kilku niemrawych strzałów w stronę tych, do których nie zabroni strzelać nawet najbardziej zdegenerowana lewica? Niestety nie wiadomo ile. Kiedy stetryczali kombatanci roku 68-ego i ich wcześni epigoni przestaną nadawać ton polityce „europejskiej”, albo przejrzą na oczy. To pierwsze nie wiadomo kiedy, to drugie przypuszczalnie nigdy. Nasza cywilizacja ponownie poniosła krwawą ofiarę polityki obecnego Prezydenta Francji, Kanclerza Niemiec i Przewodniczących Komisji Europejskiej z ostatnich 15 lat. Myślę, że Francuzi i Niemcy już niedługo wystawią swoim przywódcom rachunek krzywd. Spytają ich ile jeszcze ofiar. Czyją stronę trzymają? Czy mordowanych rodaków, czy wątpliwych uchodźców? A jeśli, na co wszystko wskazuje, tych drugich, to jaki stoi za tym interes? Natomiast obywateli pozostałych krajów Unii powinno zainteresować kto stał na czele Komisji Europejskiej przez piętnaście znaczących lat 1999-2014, oraz jak możliwe były tak kuriozalne wybory. Gdyby nie to, że skutki tych wyborów są dla Europy tragiczne, idealnym miejscem do analizy tych zaszłości byłby kabaret. Pierwszy z przywołanych przeze mnie tytanów polityki, intelektu i moralności to Romano Prodi – Przewodniczący Komisji Europejskiej w latach 1999-2004, przypisywany jest przez zawodowych „znawców od nawozów i od świata” do lewego skrzydła włoskiej Chadecji. Jakżeż daleko na lewo musi sięgać to skrzydło, jeśli pan Prodi w 1979 roku wskazał miejsce ukrycia zwłok zamordowanego przez Czerwone Brygady, byłego premiera Aldo Moro. Wskazał je powołując się na ustalenia z seansu spirytystycznego. Według Archiwum Mitrochina (zainteresowani znajdą co to takiego) niewykluczone, że w seansie tym brali udział agenci KGB, w tym sam pan Prodi pod pseudonimem „Uczitiel”. Drugi z wielkich to Jose Manuel Barroso, były członek maoistowskiego „Rewolucyjnego Ruchu Portugalskiego Proletariatu” – Przewodniczący Komisji Europejskiej w latach 2004-2014, od roku 1980 członek Partii Socjaldemokratycznej, określanej przez tych samych „znawców” jako centroprawicowa. Skoro lewe skrzydło Chadecji może sięgać aż do Moskwy, to dokąd sięgnie lewe skrzydło Socjaldemokracji… nawet takiej centroprawicowej? Takie właśnie „centroprawicowe” i „chadeckie” partie tworzą w Parlamencie Europejskim ugrupowanie pod nazwą Europejska Partia Ludowa. Należą tam również polskie PO i PSL. To, że PO ze swoimi genderowymi projektami, związkami partnerskimi, ustawami antyprzemocowymi jest w jednym ugrupowaniu z licznymi partiami chadeckimi i centroprawicowymi nie zdziwi nikogo kto wierzy w niezwykłą niezależność PO i jego przywódców od europejskiej starszyzny. Ten kto w tę niezależność nie wierzy, nie uwierzy również w prawicowość EPL. Jeśli zaś wiemy, że EPL wraz z Postępowym Sojuszem Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim (tu nazwa nie pozostawia wątpliwości) ma w Parlamencie Europejskim zdecydowana większość wybór takich person jak panowie Prodi czy Barroso też już nie może już dziwić. W dzień po zamachu z 13 listopada Jerzy Dziewulski w TVN przedstawił trafną analizę przynajmniej części wydarzeń poprzedniego dnia. Uznał, moim zdanie trafnie, że głównym celem ataków był stadion, na którym rozgrywano towarzyski mecz w piłce nożnej pomiędzy Francją i Niemcami. Gdyby terrorystom udało się zdetonować bomby na trybunach stadionu liczba ofiar wzrosła by w stopniu trudnym do przewidzenia lecz na pewno przerażającym. Oprócz z pewnością większej ilości bezpośrednich ofiar wybuchy setki ludzi zginęłyby w wyniku paniki. Rzecz w tym, że terroryści nie przewidzieli obecności na trybunie prezydenta Hollande’a. Mecz miał charakter towarzyski („o pietruszkę”) a na takich imprezach głowy państw pojawiają się raczej rzadko. Stało się inaczej i w związku z tym zastosowano inne – najwyższe - środki bezpieczeństwa, środki nie do pokonania przez działających dość prymitywnymi metodami terrorystów. Pan Stanisław Michałkiewicz podał w jakimś swoim artykule etymologię słowa „prezydent”: prezydent znaczy obrońca. Nie udało mi się tego potwierdzić, nie potwierdzają tego też wydarzenia z 13 listopada. W Paryżu okazało się, że prezydent najlepiej i za pomocą nadzwyczajnych środków broni siebie. Tam gdzie go nie ma, poziom bezpieczeństwa zdecydowanie spada. A spada nie tylko z braku nadzwyczajnych środków, brakuje też środków zwyczajnych, prewencyjnych. Panowie Hollande, Prodi, Barroso, pani Merkel wymyślają co mogą by nawet wbrew unijnym uregulowaniom w sprawach azylu dla uchodźców, zagrożenie dla swoich obywateli, w imię rzekomego humanitaryzmu, zwiększyć. Jedyna nadzieja jaka w tej sytuacji została Europie, to nowe przywództwo. Kiedy w Europie rządzili tacy władcy jak Karol Młot, Karol Wielki czy Jan III Sobieski zagrożenie islamem uważane było za oczywiste i podejmowane były odpowiednie kroki. Takie, choć nie takie same, kroki można podjąć i teraz. Dzisiaj też trzeba wysyłać armie, też z odsieczą, też do obrony, ale już nie na terenie Europy. Nikomu w tym politpoprawnym świecie nie przyjdzie do głowy, że tylko działania nieco podobne do tych w Iraku czy Afganistanie rozciągnięte na cały Bliski Wschód i Magreb mogą po pierwsze wstrzymać zabójczą dla nas migrację ale i zlikwidować terroryzm u źródeł. Działania jak napisałem mają być tylko podobne do tych w Iraku i Afganistanie, muszą się też różnić. Przede wszystkim nie mogę się ograniczać do nadzorowania i ochrony jakiś rzekomo demokratycznych ośrodków władzy miejscowej, a tym bardziej nie mogą chronić i popierać tych rzeczywiście powstałych w wyniku demokratycznego wyboru miejscowej ludności. Wybór taki, jak pokazała praktyka ostatnich lat, będzie zawsze islamistyczny. Szeroka koalicja krajów Zachodu i – jeśli będzie taka wola – Rosji powinna stworzyć na tych terenach własną administrację, początkowo wojskową, stopniowo coraz bardziej cywilną, która podejmie trud deislamizacji tych ludów. Przywrócenie władzy tubylczej będzie przypuszczalnie musiało być rozłożone na kilkadziesiąt a może i ponad sto lat. Jest to piękne pole do popisu dla wyszukującej coraz nowych wyzwań lewicy. Lewica na Zachodzie wywalczyła już wszystko co chciała. Niektórzy mogą powiedzieć, że nawet trochę za dużo a ciągle jej mało. Może więc, skoro mamy już równe prawa kobiet, nie penalizujemy homoseksualizmu za to penalizujemy pedofilię nauczymy tego wyznawców Allaha. Zanim lewica zlikwiduje instytucję rodziny na Zachodzie, może niech spróbuje zreformować rodzinę muzułmańską. Kilkadziesiąt lat mądrych, represyjnych kiedy to niezbędne, lecz nigdy eksploatatorskich rządów kolonialnych w krajach arabskich mogłoby zdziałać cuda. Młodzi Arabowie, jeśli zaczęłoby się ich kształcić nie w medresach lecz we wzorowanych na europejskich szkołach, w którymś pokoleniu zechcieliby naprawdę upodobnić się do ludzi Zachodu. Szczególnie gdyby okupacja kolonialna pociągnęła za sobą wzrost dobrobytu, finansowany z ich - lecz zarządzanej przez okupanta - ropy i gazu. Pieniądze, które obecnie płyną do krajów arabskich są dzisiaj wydawane przez szejków i książąt w sposób, który w każdym współczesnym europejczyku budzi niesmak i pogardę. Powinien je budzić szczególnie w lewicy. Rozwiązanie, o który pofantazjowałem sobie powyżej dałoby też pełną kontrolę nad migracją z tych krajów i umożliwiło częściową chociaż i bezbolesną repatriacją dotychczasowych emigrantów. To już jednak odrębny temat. Ale wiemy, że rozwiązania, które kiedyś tam wydawały się całkowicie fantastyczne, czasami stawały się po jakimś czasie całkiem realne. A teraz mam pytanie do wszystkich, którzy byli uprzejmi doczytać do końca: Dlaczego prezydent Hollande wprowadził po zamachach stan wyjątkowy? Czy jest wystarczająco głupi by sadzić, że powstrzyma to terrorystów przed dalszymi atakami, czy wystarczająco mądry by wiedzieć, że po atakach ludzie kierowani przez Front Narodowy wyjdą na ulicę i mogą zmieść władzę jego i jego formacji na zawsze?